🎈 Czym Zajmowali Się Mieszkańcy Biskupina
Kliknij tutaj, 👆 aby dostać odpowiedź na pytanie ️ czym zajmowali sie mieszkańcy grodu np w Gnieźnie? zddz123 zddz123 26.04.2018
Należeli do ludności kultury łużyckiej. Jednolity charakter zabudowy wskazuje na to, że mieszkańcy Biskupina nie tworzyli zróżnicowanej grupy. Prawdopodobnie znajdowali się w stadium pierwszej wspólnoty rodowej. Zajmowali się głównie uprawą roli, hodowlą, rzemiosłem oraz myślistwem i rybołówstwem.
Indie położone są w strefie klimatu zwrotnikowego monsunowego. Jedynie w zachodniej części Niziny Hindustańskiej występuje klimat zwrotnikowy pustynny, a w Himalajach i Karakorum klimat podzwrotnikowy górski, chłodny. Średnia temperatura powietrza w maju waha się od 25°C na północy do 30°C na południu, a w styczniu od 15°C u
Mieszczanie to poprostu mieszczuchy- mieszkańcy miast. Zajmowali się prowadzeniem działalności gospodarczych, handlem oraz rzemieślnictwem, a ci najbogatsi częs… Chomiczek220 Chomiczek220
38 osób uznało to za pomocne. Bubu99. podskarbi -w dawnej Polsce najwyższy urzędnik zarządzający skarbem,wpłatami i wypłatami,nadzorujący mennicą i skarbcem. kanclerz -w średniowieczu kierował kancelarią panującego i sprawował nadzór nad polityką zagraniczną i w pewnym stopniu polityką wewnętrzną państwa. W dawnej Polsce
napisz w 4 zdaniach czym zajmowali się mieszkańcy wsi w średniowieczu 2014-04-13 16:32:15; Czym zajmowali się mieszkańcy wsi w średniowieczu? 2013-04-18 18:56:05; jak dogadać zakonnicy 2010-10-13 18:44:26; Czym zajmowali się mnisi i zakonnicy w średniowieczu 2012-04-21 21:20:41; Pytanie do zakonnicy? 2009-12-14 22:01:22
Fenicjanie zajmowali stosunkowo niewielki obszar, ciągnący się wąskim przybrzeżnym pasem szerokości maksimum 50 km. Ta przybrzeżna kraina u stóp gór Liban (sięgających 3 tys. m n.p.m.) stanowiła łącznik między Egiptem a Mezopotamią. To tędy szły szlaki handlowe łączące obie cywilizacje.
W grodzie należało dbac o gotowość obronną,dlatego drużynnicy musieli ćwiczyć swoją zręczność i wojenne umiejętności.Sposób spędzania czasu zależał od pozycji j…
Zad.2.s.79 Czym zajmowali się mieszkańcy osady? PS. Biskupin. Proszę o szybką i sensowną odpowiedź. Też bez linków!!!!
Dostawy dla wojska. Udzielane rządowi pożyczki. Zyskowne inwestycje w przemysł. W Księstwie Warszawskim było wiele sposobów, żeby szybko się wzbogacić. Warunek był jeden - już na start trzeba było mieć trochę gotówki. A tą dysponowali prawie wyłącznie bankierzy i kupcy żydowskiego pochodzenia. Klęska Prus w 1806 roku, napływ armii napoleońskiej oraz utworzenie Księstwa
85 lat temu, 31 sierpnia 1933 r., w miejscowości Biskupin w powiecie żnińskim (woj. kujawsko-pomorskie) odkryto pozostałości prehistorycznej osady. Niezwykłe odkrycie nie tylko przyczyniło się do gwałtownego rozwoju polskiej archeologii, ale także wykorzystywane było do bieżącej polityki.
Życie chłopów w średniowieczu było trudne. Wszystkie prace musieli wykonywać ręcznie, ich podstawowym narzędziem pracy był pług, który dzięki zastosowaniu żelaznych części głębiej i lepiej spulchniał glebę niż stosowane wcześniej radło. Zboże młócono za pomocą cepa czyli zwykłego kija, a do jego przemiału używano
nOWc. Czym trudnili się mieszkańcy Biskupina Kobiety opiekowały sie dziećmi i hodowali bydło zaś mężczyżni zajmowali się sprzedawaniem różnych żeczy kowalstwem żemieślnictwem itd. Kobiety- uprawa przydomowego ogródka, zbieranie ziół, jagód, grzybów i miodu pszczelego, przygotowywanie jedzenia, pieczenie chleba, wyrabianie materiałów na krosnach, przędzenie lnu i wełny Mężczyźni- polowanie na zwierzynę, łowienie ryb z rzek, pomaganie w pracach na roli, wyrabianie potrzebnych narzędzi i broni
Napisz czym zajmowali się mieszkańcy Biskupina. Zajmowali sie garnciarstwem,handlem,pracą na polu,hodowlą zwierząt,obroną osady, Między innymi : *garncarstwem *kowalstwem *uprawą ziem ,rolnictwem *hodowlą zwierząt *kobiety zajmowały się pleceniem koszy * mężczyźni łowiectwem
Dodano 15:45Przenieśmy się w czasie. A dokładnie do Biskupina. Wioski, która historię ma niebywale długą i ciekawą. Wyjątkowe miejsce nad którym badania trwają setki lat. Podobno zamieszkiwali ją kiedyś nasi przodkowie - Prasłowianie. Osadnictwo naszego kraju miało swój początek właśnie tu. Muzeum Archeologiczne w Biskupinie swoje początki datuje na lata 30 XX wieku. Wtedy to rozpoczęto pierwsze etapy badań wykopaliskowych, które były prawdziwą perełką dla archeologów. Dzięki obniżeniu się poziomu wody w Jeziorze Biskupińskim osada wyłoniła się na powierzchnię. Biskupin znajduje się nieopodal Gniezna i Inowrocławia, w województwie kujawsko - pomorskim. Kilka tysięcy lat przed naszą erą życie toczyło się zupełnie inaczej. Teraz mamy okazję zobaczyć na własne oczy jak kiedyś ludzie funkcjonowali i jaki tryb osadnictwa prowadzili. Muzeum Archeologiczne w Biskupinie to wioska łowców i zbieraczy, w której poznacie techniki, jakimi posługiwał się człowiek 7000 lat temu. Wtedy jeszcze nie znana była uprawia ziemi i hodowla zwierząt. Animatorzy są wystylizowani na mieszkańców pradziejowych chat. Zaprezentują Wam sposoby zdobywania i przygotowywania pożywienia, wyrobu narzędzi i rozpalania ognia. Pierwsi rolnicy z Osady Neolitycznej pokażą jak wyglądało rolnictwo przed 6000 lat. Rekonstruktorzy zaprezentują także wszystkie wynalazki, które zrewolucjonizowały życie człowieka. Zobaczycie jak uprawiano ziemię, wykonywano narzędzia, pozyskiwano tkaniny oraz sposób, w jaki powstawały przedmioty z miedzi. Zwiedzanie całego obiektu zaczynacie od Centrum Obsługi Ruchu Turystycznego, w którym kupicie bilety wstępu oraz obejrzycie film dotyczący rezerwatu. Kiedy już przejdziecie przez główną bramę pierwszym punktem dla zwiedzających jest wioska neolityczna z epoki kamienia. Przechodząc przez drewniany most nad torami przeniesiecie się w czasie do obozowiska łowców mezolitycznych. Ich schronienia stanowiły proste szałasy, które bez większego żalu mogli porzucić, ponieważ często przenosili swoje siedliska w poszukiwaniu zwierzyny. Kolejnym punktem zwiedzania jest „długi dom” z epoki neolitu, czyli młodszej epoki kamienia. Takie właśnie budowle wznosili około 6000 lat temu pierwsi rolnicy. Tu już zapoczątkowano hodowlę zwierząt i roślin. Rozpoczęto także wyrabianie naczyń z gliny i tkanie materiałów. Tuż obok “długiego domu” zobaczycie wystawę „Epoka pierwszych rolników”, która przybliży Wam epokę neolitu. Był to bardzo ważny czas dla ludzkości, która rozpoczęła progresywnie doskonalić styl miejsce jakie zobaczycie w Muzeum jest trochę tajemnicze. To oczko wodne, które wykopali osadnicy wioski tysiące lat temu i przetrwało aż do dziś! W przeszłości wierzono, że jest to „święte źródło” i wierzono, że zamieszkują ją wodne duchy, którym należy składać drogocenne dary. Jednym z najważniejszych punktów w Biskupicach jest Osiedle Obronne Ludności Kultury Łużyckiej. To polskie Pompeje. Dlaczego? Dotąd udało się jedynie zrekonstruować niektóre fragmenty wioski, a dokładnie te do 1 metra wysokości. Wyższe partie są jedynie domysłami i zbudowane zostały za pomocą pośrednich danych. Udało się na szczęście na wierne odwzorowanie wnętrz domów. Możecie podziwiać je z bliska, a reszta kompleksu zrobi na Was z pewnością ogromne wrażenie, ponieważ teren jest duży i malowniczo położony na półwyspie nad wodami jeziora. Dalsza część wycieczki prowadzi do rekonstrukcji wioski wczesnopiastowskiej. Największy jej rozkwit przypada na drugą połowę X wieku. Osada zamieszkiwana była przez ludność rzemieślniczą. Jej mieszkańcy zajmowali się między innymi garncarstwem, skórnictwem, kowalstwem, garbarstwem czy tkactwem. Wielu z nich zajmowało się również rolnictwem oraz rybołówstwem. Zobaczycie tu rzemieślników odtwarzających życie codzienne dawnych dalej traficie do Pawilonu Muzealnego, gdzie zobaczycie stałą wystawę poświęconą badaniom wykopaliskowym w Biskupinie i okolicy pt. „Świt historii nad Jeziorem Biskupińskim”. Bywają także wystawy czasowe, ale w tej kwestii najlepiej podpowie Wam strona internetowa organizatorów. Po zwiedzaniu całego obiektu zostaje czas na świetnie zrekonstruowane piece, stajnię, owczarnię, stodołę oraz mieści się tam hodowla prawdziwych zwierząt. Dzieci przecież uwielbiają zwierzęta i tu będą miały okazję zobaczyć je z bliska. Poczujecie się trochę jak na wakacjach na wsi, za którymi pewnie nie raz się tęskni. Od wielu lat w Biskupinie hodowane są koniki polskie, owce wrzosówki spokrewnione z muflonem europejskim, kozy hodowane oraz bydło. Ostatnim punktem na mapie Muzeum jest chata pałucka z drugiej połowy XVIII wieku. To przykład tradycyjnego budownictwa pałuckiego. Ekspozycja wzbogacona jest w czynną pasiekę oraz studnie z żurawiem. Na koniec atrakcja dla chętnych - półgodzinny rejs statkiem pasażerskim “Diabeł Wenecki”.Ta podróż przez epoki, którą doświadczycie w Muzeum Archeologicznym w Biskupinie jest cenną nauką dla małych i dużych zwiedzających. Podróż w czasie zapewniają wierne rekonstrukcje osad oraz animatorzy, którzy nadają całości prawdy. Bo gdy tu będziecie, to uwierzcie, że szybko poczujecie się jakbyście cofnęli się kilka tysięcy lat wstecz. Co ważne, na terenie rezerwatu realizowany jest projekt, którego podstawowym celem jest popularyzacja najstarszych dziejów człowieka. Przeprowadzane są także archeologiczne badania eksperymentalne związane z epoką kamienia. Realizatorzy starają się wiernie odtworzyć przeszłość i przybliżyć obraz dawnych społeczeństw oraz elementów ich życia codziennego. Będzie to bliskie spotkanie z mieszkańcami pradawnych wiosek, dlatego przygotujcie się na wyjątkową wycieczkę w czasie.
Choć tętnił życiem przez niespełna wiek, 80 lat po odkryciu biskupiński gród to wciąż najcenniejsza pamiątka po dawnych mieszkańcach ziem polskich. Była zima 738 roku Od kilku lat klimat stawał się surowszy, a mrozy coraz bardziej dokuczały okolicznym plemionom, które nauka wiele wieków później nazwie przedstawicielami kultury łużyckiej. Nie byli ani pierwszymi, ani ostatnimi mieszkańcami tych ziem – badania wykazały, że intensywnie zasiedlano je na przestrzeni historii dziewięciokrotnie. Nie wiemy, skąd przyszli, możemy przypuszczać, że polowali i gospodarowali w okolicznych lasach już od jakiegoś czasu. Tamtej zimy, według ustaleń ostatniego pokolenia badaczy, prace przy budowie mającego dać im schronienie grodu na torfowej łące Półwyspu Biskupińskiego trwały już na całego. Wykorzystali budulec, którego mieli pod dostatkiem – kilkudziesięcioletnie dęby i sosny. Wycinali drzewa rosnące blisko jeziora, w którym lustro wody było na poziomie zbliżonym do dzisiejszego, a na podmokły półwysep transportowali je wodą lub po lodzie. Budowa trwała raptem kilka lat – tyle, co wznoszenie współczesnych drapaczy chmur. Spacery wiejskiego nauczyciela Jeśli wyobrazimy sobie, że dawniej okolice Biskupina były terenem dużo gęściej zalesionym niż dziś, jasnym się staje, dlaczego gród wybudowano właśnie tutaj. Jadąc drogą wzdłuż kolejki wąskotorowej, której sieć oplata Żnin i okolice, zrekonstruowane wały widać dopiero z perspektywy morenowego wzniesienia kilkaset metrów przed miejscowością. Głównie za sprawą zwiedzających je turystów – ich kolorowe sylwetki migają między drzewami. Wieki temu pozbawiony podobnego zainteresowania gród skrywał się za leśną kurtyną na tyle skutecznie, że z oddali trudno było ustalić jego położenie. Tak było aż do czasu, gdy wilgotniejący klimat spowodował podniesienie się poziomu wody w jeziorze. Opuszczone zabudowania zostały zatopione i dzięki konserwującym właściwościom torfu na tysiąclecia zniknęły z pola widzenia. Wiosną 1932 r. pogłębiono rzeczkę Gąsawkę, obniżając poziom wody w Jeziorze Biskupińskim o kilkadziesiąt centymetrów. Kilka miesięcy później do Biskupina trafił Walenty Szwajcer, 25-letni nauczyciel stopnia podstawowego. Jak sam twierdził – trochę na zesłanie; miał uczyć 75 dzieci w tutejszej wiejskiej szkole. 1 września, po uroczystości rozpoczęcia roku szkolnego, jeden z uczniów zabrał go na półwysep. Miejsce spodobało mi się bardzo, więc prawie codziennie odwiedzałem je w czasie popołudniowych spacerów. Na początku moją uwagę zwróciły duże fragmenty ceramiki na kretowiskach oraz wymyte przez wodę na brzegu jeziora. Któregoś dnia zauważyłem sterczące w trzcinie drewniane pale. Jak się później okazało, były one szczątkami falochronu – wspominał Wiesławowi Zajączkowskiemu w wywiadzie rzece Biskupin i jego odkrywca. Prawdę mówiąc, o tym, że nad jeziorem coś jest zakopane, wiedziano już wcześniej. Sugerowały to przypadkowe fragmenty ceramiki i kawałki drewna. Poznański profesor Józef Kostrzewski przyjechał do Biskupina w latach 20., jednak wpadły mu wówczas w oko jedynie fragmenty wczesnośredniowiecznych naczyń. Wrócił na prośbę Szwajcera, który początkowo nie wiedział, jak duże znaczenie może mieć jego znalezisko. Zamierzał je skatalogować, a dopiero potem zawiadomić archeologów. Jego plany pokrzyżował właściciel łąki, który na wiosnę 1933 r. zaczął kopać torf, równocześnie rąbiąc dębowe belki leżące płytko w ziemi. Znajdowane przedmioty z brązu usiłował sprzedać u jubilera Pod okiem władzy . Siatka ulic wewnątrz grodu zapewniała taki sam dostęp do każdej z chat. Ulicami poprzecznymi jechało się w jedną stronę, ruch w drugim kierunku odbywał się po biegnącej u stóp wału 417-metrowej obwodnicy. (Fot. Andrzej Kryza) Szczęście Biskupina Właściwie całe szczęście Biskupina polegało na tym, że został odkryty jako pierwszy. W okolicy było bowiem więcej tego typu grodów. Gdyby Szwajcer na cel spacerów wybrał pobliskie Sobiejuchy lub Izdebno, pewnie to któreś z nich stałoby się wizytówką polskiej archeologii. – W Sobiejuchach jest tego prastarego drewna mniej, ale Izdebno to niemal bliźniaczy gród, który zachował się w rewelacyjnym stanie – mówi Anna Grossman z Muzeum Archeologicznego w Biskupinie, jedna z niewielu osób, które do dziś zawodowo zajmują się Biskupinem. – W okolicach nie ma śladów poważniejszych walk, ale wał i jedna tylko brama wskazują, że grody na pewno pełniły funkcje obronne, choć być może tylko w teorii. Prawdopodobnie były też faktoriami na szlaku handlowym. W tamtych czasach transport odbywał się głównie drogą wodną w dłubankach drążonych z jednego pnia. Połączenie Jeziora Biskupińskiego Gąsawką z sąsiednimi jeziorami otwierało dalsze drogi komunikacyjne – Notecią do Warty i dalej do Odry i Bałtyku. W czasach, gdy powstawały grody typu biskupińskiego, Europa przeżywała demograficzną eksplozję. Na teren dzisiejszych Pałuk coraz odważniej wchodziła tzw. kultura halsztacka sąsiadująca od południowego zachodu z łużycką. – Badania prowadzone przy okazji budowy autostrad dowodzą, że trochę dalej, na Dolnym Śląsku to już nawet nie była strefa oddziaływań halsztackich, a wręcz wschodnia prowincja tej kultury – mówi Grossman. Coraz większa populacja wymuszała inną organizację. Sięgnięto po struktury, które wywodziły się ze środkowej Europy. Bo choć idea protomiejskich założeń przyszła z południa, ze świata egejskiego, to do nas trafiła właśnie przez ośrodek środkowoeuropejski. A więc grupy wchodzące na nowe ziemie sięgały po struktury, które już znały, i adaptowały je w nowym środowisku. To nie był zbrojny podbój, ale ekspansja drogą asymilacji i przekształceń. Tak powstało kilka podobnych grodów. Centralny plac wyłożony gałęziami, które przykryto warstwą ubitej gliny, mógł pomieścić wszystkich dorosłych mieszkańców osady. Rekonstrukcja bramy i dwóch rzędów chat przywróciła do życia i ów rynek. (Fot. Miron Bogacki/ Biskupin stał się archeologiczną sensacją, a na wykopaliska, które wkrótce ruszyły pod okiem prof. Kostrzewskiego i jego asystenta Zdzisława Rajewskiego, przyjeżdżali przedstawiciele władz państwowych i kościelnych: prymas August Hlond, marszałek Edward Rydz-Śmigły i prezydent Ignacy Mościcki. Polskie wykopaliska trwały kilkadziesiąt lat z przerwą na wojnę, podczas której przez trzy sezony badania prowadzili archeolodzy niemieccy. Zakończono je ostatecznie w 1974 r. Wody jeziora, które przed trzema tysiącami lat przyniosły osadzie zgubę, na dłuższą metę zapewniły jej przetrwanie. Wilgoć zakonserwowała drewno i zamieniła je w „twarde dyski” pełne informacji o klimacie i roślinności Pałuk, samym grodzie oraz zamieszkującej go ludności. Dzięki niemu o Biskupinie wiemy dziś tak wiele. Pozwoliło nam zrekonstruować osadę lub – jak mówi żartobliwie Grossman – pradziejowe blokowisko. W Biskupinie stoją dziś dwa rzędy chat, fragmenty wału obronnego z falochronem, brama i most. To, jak wyglądał gród w całości, pokazują liczne makiety. – Fenomen tutejszych grodów polega na tym, że powstały tak, jakby zaprojektowali je współcześni architekt z urbanistą – tłumaczy. – Była ulica okrężna, do której dochodziły ulice poprzeczne, jednokierunkowe. Miały szerokość typowego wozu z tamtego okresu. Precyzja była niesłychana. Ulice były równoległe, ale nie idealnie proste – lekki łuk powodował, że do wszystkich wejść położonych wzdłuż nich chat słońce docierało i zachodziło dokładnie w tym samym momencie! Mezolit – ok. 5600 r. Obozowisko nad brzegiem jeziora w środkowej epoce kamienia. (Rys. Michał Adamczyk 1997 (wg koncepcji D. Piotrowskiej).© Muzeum Archeologiczne w Biskupinie) Każdemu po równo Same chaty też były zresztą identycznie rozplanowane. Stały w ciągach, jedna obok drugiej, ze wspólnymi ścianami szczytowymi, co pozwalało oszczędzać budulec. Grząskie podłoże, na którym wyrosło osiedle, wymagało odpowiednich rozwiązań konstrukcyjnych. Technika sumikowo-łątkowa (w wydrążone w pionowych słupach łątki wsuwane są poziomie pale zwane sumikami) umożliwiała po pierwsze wznoszenie budynków o dowolnych rozmiarach, a po drugiej – łatwe dobudowywanie nowych elementów czy naprawianie uszkodzonych. W Biskupinie panował pełen egalitaryzm. Każda rodzina miała do dyspozycji ponad 70 m2, w tym obszerną izbę, pomieszczenie gospodarcze na sprzęt i dla zwierząt oraz położone na podniesieniu ogromne legowisko. To dużo, choć trzeba pamiętać, że ówczesne rodziny były wielopokoleniowe. Duża umieralność dzieci i kobiet w połogu powodowały jednak, że w jednej chacie nie mieszkało zwykle więcej niż osiem, dziesięć osób. Cała osada liczyła prawdopodobnie ok. 800 mieszkańców. Plus zwierzęta, o wiele bardziej wytrzymałe i odporne na temperaturę od ich dzisiejszych kuzynów. Hodowano owce, półdzikie świnie, koniki i bydło. Nie było jednak zagród, stodół, chlewów, a jedynie kilkumetrowe pomieszczenie w każdej z chat. – To był zupełnie inny sposób chowu zwierząt niż dziś – mówi Grossman. – Za przykład niech posłuży miejscowość Zgon na Mazurach. Dawnej późną jesienią zganiano tam bydło z okolicy, wybierano najsilniejsze osobniki, a resztę zabijano, by było co jeść zimą. W Biskupinie mogło być podobnie. Wybrane sztuki zimowały wśród ludzi w chatach, pozostałe przeznaczano do spożycia, a na wiosnę stada odnawiano. Gród powstał głównie po to, by zapewnić ludziom schronienie na długie zimowe miesiące. – Przed naporem fal i kry gnanych silnymi północno-zachodnimi wiatrami, które tu przeważają, chroniła dodatkowa konstrukcja złożona z dębowych pali wbitych ukośnie w dno jeziora. Drewniane chaty szybko się nagrzewały, co zresztą łatwo sprawdzić i dziś. – Któregoś roku w listopadzie po konferencji naukowej zebraliśmy się z kolegami w jednej z chat, nie do końca uszczelnionej. Zamknęliśmy drzwi z plecionki i rozpaliliśmy ognisko. Choć na dworze był przymrozek, po kwadransie zrobiło się już tak ciepło, że zdejmowaliśmy kurtki – opowiada Grossman. W latach 90. przeprowadzano zresztą podobne eksperymenty: 24-godzinne grzanie kamieni w palenisku podnosiło temperaturę w środku nawet do 14OC. Przetrwanie mroźnej zimy w grodzie było więc łatwiejsze niż na terenie otwartym. Tym bardziej, że chaty mogły być pełne zapasów. Okolice obsiewano czterema gatunkami pszenicy: płaskórką, orkiszem, zwyczajną i drobnoziarnistą, a także prosem i jęczmieniem. Znano rośliny strączkowe: soczewicę, bób, groch, a także rzepę i len, które uzupełniano owocami i grzybami z pobliskich lasów. Z czasem tych lasów było coraz mniej – karczowano je pod uprawy, co oczywiście zmniejszało udział dziczyzny na biskupińskich stołach. Do polowań używano oszczepów i łuków z kościanymi lub brązowymi grotami strzał. Początek epoki żelaza – połowa VIII w. Narada starszyzny w osadzie obronnej. (Rys. Michał Adamczyk 1997 (wg koncepcji A. Grossman). © Muzeum Archeologiczne w Biskupinie) Na łasce żywiołów Wykorzystując środowisko, mieszkańcy Biskupina często przegrywali jednak z naturą. Śladów pożarów jest tu bez liku. Przy gęstej drewnianej zabudowie ogrzewanej ogniem nie mogło być zresztą inaczej. Gród płonął i był odbudowywany. Gdy część najstarszego osiedla po blisko 40 latach istnienia spłonęła, odtworzono ją głównie z sosny (dębowe lasy nie zdążyły się zregenerować) w nieco zmienionej formie: domy były mniejsze, a wał obronny węższy i nie tak rozległy jak pierwotnie. Powodzie i kolejne pożary niszczyły zabudowę. Po około 30 latach odbudowano już tylko otwartą osadę w najwyższej części półwyspu, który powoli stawał się wyspą. Szybki wzrost poziomu wody w jeziorze spowodował, że biskupinianom zaczęło brakować gruntu pod nogami. Bo to nie ogień ani najeźdźca doprowadziły gród do upadku, ale woda. – Północna część półwyspu, położona najniżej, była zalewana najczęściej – mówi Grossman. – Mieszkańcy mocno jednak walczyli o swoje. Zakładali drugą podłogę, podnosili poziom ulic. Widać starania, by ten gród utrzymać. Z czasem zatopiona została zresztą nie tylko osada, ale i sąsiednie pola uprawne i łąki. Tym samym dalsze życie w bezpośrednim sąsiedztwie Jeziora Biskupińskiego stało się niemożliwe. Surowy klimat nie sprzyjał zakładaniu nowych tak dużych osad, które stawały się trudne do aprowizacji. Kolejny raz półwysep zamieszkany został dopiero cztery wieki później przez inne plemiona. I choć w dalszej przyszłości osady powstały tu w okresie rzymskim i wczesnośredniowiecznym, żadna nie miała dawnego rozmachu. Po II wojnie światowej stanowisko archeologiczne w Biskupinie wciąż było oczkiem w głowie władz, tym razem PRL-owskich. Badania z lat 50. stanowiły przygotowania do obchodów tysiąclecia państwa polskiego. Ważniejsze od osady z końca epoki brązu było jednak dla propagandy osadnictwo piastowskie, a do Gniezna było stąd blisko. Biskupin łużycki przestał mieć pierwszorzędne znaczenie. Około X–XI w. Wojowie przed wczesnośredniowiecznym gródkiem. (Rys. Michał Adamczyk 1997 (wg koncepcji W. Piotrowskiego). © Muzeum Archeologiczne w Biskupinie, Repro Gród na emeryturze Z dzisiejszej perspektywy nie ma wątpliwości, że to właśnie gród z przełomu epok brązu i żelaza był jednym z najważniejszych zjawisk w pradziejach Pałuk. Biskupin jest dziś częścią województwa kujawsko-pomorskiego, choć historycznie bliżej mu do Wielkopolski. Pieczę nad pozostałościami grodu sprawują pracownicy powołanego w 2000 roku Muzeum Archeologicznego w Biskupinie. Nauka z tutejszych badań wycisnęła już wiele. Podczas wykopalisk testowano nowe metody badawcze, wyszkolono też pokolenie przyszłych kadr naukowych. Studenci zaliczali tu obowiązkowe praktyki. Prof. Bogdan Balcer z PAN w monografii badaczy Biskupina wspomina: Szereg osób traktowało pracę w Biskupinie jako rodzaj pańszczyzny. Wyjazd do Biskupina był jednak bardzo atrakcyjny (...). Zachętą była dobra kuchnia, biesiady, urocze gawędy prof. Rajewskiego, tańce i swawole w baraku ekspedycji, bliskość jeziora i piękne otoczenie w postaci Pałuk, ballady i romanse w tym terenie, w wyniku których zawiązało się kilka par małżeńskich. Pałuki mają dziś niewielkie znaczenie gospodarcze – ponad 60 proc. powierzchni zajmują użytki rolne. Częściowo zrekonstruowane łużyckie blokowisko żyje w symbiozie z jeziorem – Gąsawka jest uregulowana, zamiast dłubanek pływają nią kajaki, a za 6 zł turystów w rejs zabiera stateczek. O tym, do kogo należy ostatnie słowo, przypomina jednak zalany wodą północny skraj półwyspu – w czasach najstarszego osiedla też zabudowany. Drążone w pniach dłubanki to najstarszy pomysł człowieka na łódź. Używały ich zresztą nie tylko ludy pradziejowej Europy, ale choćby i rodowici mieszkańcy Ameryk. W Biskupinie służyły do transportu towarów. (Fot. Andrzej Kryza) Warto wiedzieć: Szczęście Biskupina polegało na tym, że został odkryty jako pierwszy. Gdyby Szwajcer na cel spacerów wybrał Sobiejuchy lub Izdebno, pewnie któreś z nich stałoby się wizytówką polskiej archeologii. Śladów pożarów jest tu bez liku. Przy tak gęstej drewnianej zabudowie ogrzewanej ogniem nie mogło być zresztą inaczej. Gród wielokrotnie płonął i był odbudowywany. Gród w oblężeniu Do rezerwatu archeologicznego przy muzeum w Biskupinie trafia co roku ponad 200 tys. turystów. Większość z nich to grupy szkolne, głównie z okolicznych województw, które zjeżdżają w sezonie od maja do października. Wyjątkiem od tej reguły jest wrzesień, kiedy za sprawą festynu archeologicznego gród codziennie wypełnia się tysiącami ludzi. Pierwsze pokazy rekonstrukcyjne zorganizowano w biskupińskim rezerwacie w 1985 r. Prezentowano na nich rzemiosła takie jak obróbka skór, ciesiołka, tkactwo czy garncarstwo. Dziesięć lat później zamieniły się one w duży festyn organizowany do dziś. Wzór przyszedł z zachodniej Europy, gdzie podobne imprezy były znane jeszcze wcześniej. Co roku Biskupin przygląda się innej epoce w dziejach. Choć na pierwszy rzut oka starożytny Egipt czy wikingowie nijak się mają do tutejszych odkryć, wszystkie prezentowano podczas festynu. W tym roku, z okazji okrągłej rocznicy odkrycia grodu, organizatorzy chcą wrócić do źródeł. – Impreza odbędzie się w trochę zmienionej formie, w oderwaniu od okresu chronologicznego, konkretnej kultury czy etnosu. Tematem będzie archeologia jako zawód, pasja – zapowiada Anna Grossman, która wraz z innymi archeologami od samego początku współorganizuje festyn. Termin tegorocznej imprezy: 14–22 września.
Górne menu Zawartość Logowanie Stopka Szkoła Podstawowa im. Jana Pawła II w Prusinowicach Polski (Polish) + - LogowanieSzkoła Podstawowa im. Jana Pawła II w PrusinowicachStrona głównaAktualnościDeklaracja dostępnościLaboratoria przyszłościO szkole
czym zajmowali się mieszkańcy biskupina